top of page
  • Zdjęcie autoraRedaktor

Nowy budżet UE na 2021-2027: 1074 mld euro do podziału!



W dniu 21 lipca br. została podana informacja do publicznej wiadomości o wysokości budżetu, który ma zostać rozdysponowany na wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej, a wynosić będzie 1074 miliardy euro (w przeliczeniu na polski złoty to około 4,8 biliona).



Według onet.pl Unia przeznaczy 750 mld euro w dotacjach i pożyczkach na wsparcie państw członkowskich w walce z kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa. Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, oświadczyła, że wartość porozumienia wynosi 1,8 mld euro. Niemiecka polityk podsumowała 90 godzin negocjacji słowami „To historyczny moment w Europie. Porozumienie w sprawie budżetu UE i funduszu odbudowy to sygnał,

iż Europa potrafi wspólnie działać”.


Premier Polski, Mateusz Morawiecki uważa, że porozumienie jest „wielkim sukcesem od strony finansowej i całej architektury nadzoru nad środkami budżetowymi”. Przekazuje także, iż ta zgoda daje Polsce ponad 124 mld euro w bezpośrednich dotacjach, a wraz z uprzywilejowanymi pożyczkami wychodzi aż 160 mld euro w bieżących cenach. Jednocześnie zaznacza przy tym, że budżet. został ograniczony do 22%, co w przypadku Polski wynosi tylko 3%.


Głównymi elementami niezgody okazała się wysokość dotacji z funduszu odbudowy i powiązania wypłaty unijnych środków ze stanem praworządności w danym kraju. POLITICO wyjaśnia, że zasada praworządności została usunięta z tekstu porozumienia, to jednak został zachowany mechanizm kontrolny. Dzięki temu Rada Europejska będzie mogła kwalifikowaną większością stwierdzić naruszenie zasad traktowanych przez dany kraj pod groźbą sankcji. Podczas konferencji prasowej Premier Morawiecki oraz Premier Węgier, Viktor Orbán stwierdzili, że z ostatecznego tekstu porozumienia usunięto mechanizm uzależnienia wypłat z unijnych funduszy od przestrzegania rządów prawa.


Jednak co innego mówi o tym tekst porozumienia Rady Europejskiej. Opublikowany tekst, pod którym podpisali się przywódcy krajów Unii Europejskiej, ma w sobie wyraźnie zawarte połączenie, przedstawiające artykuł 2 traktatu o UE, jaki opisuje wartości unijne i dodaje, że będzie „systemem warunkowości”, w ramach którego komisja europejska „zaproponuje środki na wypadek naruszenia”.


Premier Morawiecki dodał także, że uzgodniony ze służbami prawnymi powyższy mechanizm, który ma być wypracowany, będzie jednocześnie podlegał walidacji RE. „Rada Europejska to jednomyślność, bez zgody Węgier, Polski i Grupy Wyszehradzkiej nic się tutaj nie zadzieje”. Jednak jest tu przez Premiera Polski pominięty bardzo ważny fragment porozumienia, który mówi o podejmowaniu takich decyzji, a mianowicie: „kwalifikowaną większością”.


Natomiast TVP.INFO.pl podało do publicznej wiadomości w bardzo dużym skrócie, że poniedziałek tj. 20 lipca 2020 roku o godzinie 21 rozpoczęła się kolejna sesja obrad Rady Europejskiej. Ważnym tematem było powiązanie dostępu do funduszy unijnych z praworządnością. Jednak ten aspekt został wykreślony z projektu porozumienia, jak dowiedziała się ze źródeł rządowych Polska Agencja Prasowa.


W zawartym porozumieniu zostały zmienione wszystkie drażliwe dla Węgier i Polski, natomiast wcześniej proponowane zapisy zostały wykreślone. Obecne zapisy są neutralne i nie wiążą funduszy unijnych z praworządnością. Uczestniczący w szczycie dyplomata stwierdził, że mówią przede wszystkim o ochronie funduszy przed defraudacją i korupcją.

Na konferencji prasowej, która się odbyła po ustaleniu budżetu, Przewodnicząca

Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że wartość porozumienia

zawartego na szczycie UE to w sumie 1,8 bln euro. Jej zdaniem jest to „historyczny

moment w Europie”.


W artykule opublikowanym przez subiektywnieofinansach.pl została bardzo

dokładnie opisana istota porozumienia budżetowego Unii Europejskiej. A mianowicie wynika z niego, że Polska dostanie znacznie mniej pieniędzy ale z pewnością więcej gdy uwzględnimy Fundusz OdbudowyPo bardzo długich i trudnych negocjacjach szefowie 27 rządów osiągnęli porozumienie w sprawie budżetu do 2027 roku oraz strategii wyciągania Wspólnoty z pandemicznego kryzysu gospodarczego.

Bardzo zadowolony był Premier Mateusz Morawiecki, który wysłał wiadomość do Polski wiadomość, że „załatwił” więcej niż z poprzedniego budżetu unijnego Donald Tusk.

Inna sprawa, że ustalenia jakie zapadły na szczycie przywódców państw są bardziej złożone, niż informacja podana do publicznej wiadomości, że „Polska dostanie więcej pieniędzy”. Niestety, najpierw należy sobie odpowiedzieć na pytanie gdzie te pieniądze powędrują i na co one zostaną przeznaczone? Oraz czy Minister Finansów ma powody wyłącznie do radości?


Porozumienie wygląda tak, że w najbliższych latach Unia rozdysponuje 1,8 bln

euro. Kwota ta składa się z dwóch części: „zwykłego” budżetu, który jest budowany

ze składek 27 państw, a także z „pandemicznego” funduszu, który powstanie z emisji

obligacji żyrowanych przez Komisję Europejską, które będą spłacane do 2058 roku.

Jest to nowość, gdyż wcześniej każde unijne państwo zadłużało się na własną rękę.

Jak będzie działał Fundusz Odbudowy? Będzie to wyglądało tak, że z kwoty

750 mld euro – 390 mld euro – będą stanowiły bezzwrotne dotacje na różnego

rodzaje inwestycje lub przedsięwzięcia, które będą stymulowały rozwój państw.

Natomiast 360 mld euro będą to nisko oprocentowane pożyczki. Co będzie lepsze?

Dotacje mają to do siebie, że trzeba mieć własny wkład. Pożyczką zwykle możemy

sfinansować całość inwestycji. Jak będzie w tym przypadku – nie wiadomo.

Pieniądze otrzymane z grantów, czyli otrzymane 390 mld euro należy wydać szybko:

aż 70% tych pieniędzy ma być wydatkowana w latach 2021-2022, natomiast

pozostałe 30% – w 2023 r. Jeśli Polsce wychodzenie z kryzysu pójdzie „za dobrze”,

może z tego kryterium stracić 8 mld zł. Polska łącznie – z budżetu Unii Europejskiej

oraz z Funduszu Odbudowy – będzie mogła otrzymać łącznie 125 mld euro,

czyli 557 mld zł w czystej (bezzwrotnej) postaci.


Zdaniem krytyków porozumienia, entuzjazm premiera Morawieckiego jest nieuzasadniony, a to dlatego, że chociaż dostaniemy łącznie więcej pieniędzy, niż poprzednio, to duża ich część będzie stanowiła ten „ekstra-fundusz”, którego sposób działania nie jest znany i nie wiadomo jeszcze czy uda nam się spełnić kryteria przyznawania tych pieniędzy. Dlatego też z „podstawowego” budżetu unijnego, znanego i lubianego, dostaniemy w związku z tym mniej pieniędzy, niż zawsze.


Ważnym aspektem przyznania środków z Unii jest fakt, iż należy przeznaczyć

30% z tej sumy (zarówno z budżetu, jak i funduszu odbudowy) na ograniczenie

emisji CO2, a przecież my wolimy budować olbrzymie lotnisko. Polskim

przedstawicielom udało się co prawda przesunąć datę osiągnięcia tzw. neutralności

klimatycznej do 2050 roku, ale z drugiej strony kto z nas wie, że w odpowiedzi

z Unii dostaniemy mniej pieniędzy na ochronę klimatu? Chociaż początkowy pomysł

był, że data 2050 roku miała być niejako obietnicą ze strony danego kraju,

że osiągnie taką neutralność klimatyczną, aby uzyskać dostęp do całości pieniędzy

z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (dla regionów „węglowych”) .

Wracając do zasady praworządności: może i nominalnie dostaniemy o wiele

więcej pieniędzy, ale przy rozdziale całej sumy na poszczególne państwa

członkowskie, to jednak nasz udział procentowy będzie niższy, o ile spełnimy

w ogóle wymagania, skoro wypłaty mają być uzależnione od wspomnianego

dogmatu.

Warto zaznaczyć, że fundusz odbudowy w wysokości 390 mld euro ma zostać

przeznaczony na konkretne cele, czyli „subfundusze tematyczne”,

a kwota, która ma za zadanie ożywić unijną gospodarkę wynosi 312,4 mld euro.

Dzięki tym pieniądzom zostaną uruchomione różne programy rozwojowe na naukę,

czy różne innowacje, a także dla firm, aby mogły sfinansować potężne inwestycje.

Ponadto, w przypadku Polski, będą to programy operacyjne, czyli dystrybuowane

przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej pieniądze na sfinansowanie

wybranych przedsięwzięć w określonych kategoriach: Polska Cyfrowa, Polska

Wschodnia, czy Rozwój Obszarów Wiejskich.


Oczywiście fundusz odbudowy został uchwalony, pomimo sceptycznego

podejścia niektórych państw, a i oczywiście nie obyło się bez ustępstw,

np. zmniejszenie funduszu na wspieranie rolnictwa (z 15 do 7 mld euro), jak również

mniej pieniędzy na politykę spójności (spadek z 50 do 47 mld euro).

Faktem jest, że Unia ma obecnie mniej pieniędzy do rozdysponowania dla

wszystkich krajów członkowskich, gdyż wszystkie (a nawet sama Unia) zmagają się

z kryzysem gospodarczym, który jest efektem walki z pandemią koronawirusa.

Wszystkie elementy, które napędzają gospodarkę mają problemy, więc trzeba powoli

każdy z tych elementów „uzdrawiać”, aby koniec końców gospodarka ruszyła

i wróciła do stanu sprzed pandemii. A zapominać nie można, że Fundusz Odbudowy

nie jest tylko, aby wydać. Trzeba go potem zwrócić. A jak zwrócić? Rząd nałoży

nowe podatki, m.in. mówi się już o opłatach z tytułu wprowadzania na rynek

tworzyw sztucznych (0,8 euro za kilogram) - będzie ustanowiona w 2021 roku,

natomiast do końca 2022 roku zostanie ustalony podatek rozszerzający opłaty za

emisję dwutlenku węgla na lotnictwo i żeglugę (co oznacza, że drożej zapłacimy za

podróżowanie). W 2022 roku również ma być wprowadzona opłata cyfrowa (wielce

prawdopodobne jest, że Facebook, czy Google, albo inny Netflix spróbują sobie ją

odbić na użytkownikach). Państwa Unii Europejskiej dały też zielone światło do prac

nad podatkiem od transakcji finansowych (nie ucieszą się z niej spekulanci giełdowi

i biura maklerskie).

Oczywistym jest, że pieniądze z Unii nie mogą zostać przeznaczone na

programy, które wprowadza polski rząd, jak np. 500+, 1500+, nie ma mowy

o czternastej, piętnastej, czy szesnastej emeryturze dzięki temu. A dlaczego?

Ponieważ te pieniądze nie zasilają budżetu Polski, a mają konkretne cele, mają

konkretne wytyczne, jak muszą zostać rozdysponowane, w jakich sumach oraz jakim

czasie.

Wiadomym jest na pewno, że kwoty z budżetu Unii, czy to mowa

o „regularnym” budżecie, czy „pandemicznym” mogą zostać przekazane na

inwestycje infrastrukturalny, jak np. Centralny Port Komunikacyjny, szybką kolej,

szerokopasmowy internet. Jednocześnie nie możemy zapomnieć, że te pozyskane fundusze będziemy musieli zwrócić w przyszłości, a także, że jedynie w sposób częściowy będą finansować każdą z tych inwestycji, ponieważ tak działają subwencje unijne, a te pieniądze pochodzą z nich, że część wyłożą zainteresowane firmy, samorządy, czy bezpośrednio nawet nasz polski rząd, a część Unia.


W raporcie Banku PEKAO możemy przeczytać: „Z punktu widzenia Polski porozumienie zwiększa znacząco skalę napływu środków UE w kolejnej perspektywie budżetowej w stosunku do założeń sprzed pandemii (kiedy to zakładano cięcia w „regularnej” polityce spójności). Pozwoli to na znaczące zwiększenie inwestycji publicznych począwszy od przyszłego roku i powinno być asumptem do podwyższania prognoz wzrostu PKB na lata 2021-2024”.

Kwestią pozostaje, jak zostaną fundusze rozdysponowane, jaka w ogóle jest ich kwota ostateczna (bo de facto na chwilę obecną jej nie znamy, są jedynie podawane przypuszczalne kwoty), jak rząd Polski podejdzie do sprawy praworządności, jak bardzo będziemy w stanie iść na ustępstwa w rozmowach z Unią, po których odpowiednie osoby ocenią, w jakiej kwocie możemy otrzymać pieniądze z Unii – zarówno z „regularnego budżetu”, jak i „pandemicznego”. Kwoty mogą być wysokie, ale biorąc pod uwagę zastój gospodarki z uwagi na okres pandemii, a także terminy, w których wskazane kwoty mają zostać wykorzystane – polski rząd może napotkać trudności, aby zrealizować wytyczne z UE.

Analizując powyższe możemy dojść do wniosku, iż jak wszystko ma swoje

plusy, jak i minusy – których okaże się więcej – na chwilę obecną nie wiadomo,

natomiast wiadomym jest, że z tego rozliczą nas kolejne pokolenia.


Autor: Gabriela Sztokinier

39 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page