top of page

Zaktualizowano: 22 kwi 2020

Sytuacja na rynku ropy naftowej ma szerokie bezpośrednie przełożenie na stan światowej gospodarki. Branża morska jest jedną z gałęzi szczególnie podatnych na zmiany w cenach ropy. Teraz, gdy rynek ropy przeżywa największe w dziejach załamanie, warto spojrzeć, jak powiązany jest on z branżą morską.



Ropa – królowa surowców naturalnych

Ropa naftowa odgrywa fundamentalną rolę we współczesnej gospodarce. Świat zużywa 100 mln baryłek ropy dziennie. Przemysł naftowy wytwarza rocznie równowartość 2,5% światowego PKB, 2,1 bln USD – a więc tyle, ile gospodarka Włoch. Ponad 1/3 światowej produkcji energii pierwotnej – tj. energii pozyskiwanej bezpośrednio z zasobów naturalnych – pochodzi z ropy naftowej. Jako główne źródło paliw dla transportu lądowego, lotniczego, morskiego jest ona niczym krew w krwioobiegu światowej gospodarki. Poprzez ceny paliw ropa oddziałuje na gospodarkę jako jeden z najistotniejszych czynników inflacyjnych. Ropa to także podstawowy czynnik produkcji dla przemysłu chemicznego w wytwarzaniu szerokiej gamy produktów: tworzyw sztucznych, smarów, asfaltu, parafin etc. Wszystko to razem determinuje jej rolę jako nie tylko surowiec, ale przede wszystkim czynnik makroekonomiczny.


Rynek ropy – ujęcie historyczne

Ropa naftowa funkcjonuje jako surowiec strategiczny od ponad stu lat. Jej znaczenie systematycznie rosło, w dużej mierze za sprawą rewolucji w transporcie. w latach 50-tych XX wieku zastąpiła węgiel jako główne paliwo kopalne. Jednak przez całe lata 50-te i 60-te cena ropy utrzymywała się na poziomie ok. 3 USD za baryłkę (ok. 30 USD wg. współczesnej wartości dolara przy uwzględnieniu inflacji), przyczyniając się do szybkiego rozwoju gospodarki i konsumpcji w Stanach Zjednoczonych oraz Europie Zachodniej.

Lata 70-te i szoki naftowe 1973 oraz 1979 zredefiniowały rynek ropy. Gospodarkami krajów wysokorozwiniętych wstrząsnęły wówczas dwa szoki naftowe. W 1973 r. kraje arabskie OPEC nałożyły embargo eksportowe na państwa zachodnie – przede wszystkim Stany Zjednoczone – które wsparły Izrael w wojnie Jom Kippur. Ta bezprecedensowa akcja doprowadziła do niedoborów paliwa na rynku oraz skokowego wzrostu ceny baryłki ropy z 3 do 12 USD (z 17 do 61 USD współcześnie), spychając państwa wysoko uprzemysłowione w najpoważniejszą od czasu Wielkiego Kryzysu recesję. Następny szok naftowy wywołały w 1979 r. rewolucji islamska w Iranie oraz wojna iracko-irańska, podbijając ceny ropy do poziomu niemal 40 USD (125 USD współcześnie). Szoki paliwowe położył kres swobodnej konsumpcji ropy w krajach rozwiniętych. W 1990 r. inwazja Iraku na Kuwejt i I wojna w Zatoce ponownie podbiła cenę do 39 USD (76 USD współcześnie) za baryłkę. W latach 80-tych ceny stopniowo spadały w miarę jak kraje zachodnie rozwijały efektywność energetyczną i alternatywne źródła energii, w ciągu dekady ograniczając konsumpcję surowca o blisko 10%. Lata 90-te to okres pewnej stabilizacji cen.

W latach 2000-nych nastąpił trwały wzrost wartości ropy, napędzany przez szybko rozwijające się gospodarki wschodzące, zwłaszcza Chiny rosnących w tempie ok. 10% PKB rocznie. Pomiędzy rokiem 2000 a 2008 konsumpcja ropy przez Państwo Środka wzrosła z 4,8 mln do 7,7 mln baryłek dziennie. W tym samm okresie światowa konsumpcja ropy wzrosła z 76,5 mln do 85 mln baryłek. Na globalny wzrost konsumpcji nałożył się spadek wydobycia na Morzu Północnym oraz niestabilność polityczna Zatoce Perskiej, Nigerii, Wenezueli. W lipcu 2008 r. cena baryłki doszła do historycznego maksimum 145 USD (151 USD współcześnie). Światowy kryzys finansowy 2008 r. zbił jednak cenę o blisko 2/3. Już w 2009 r. nastąpiło odbicie i do połowy 2014 r. ceny pozostawały stabilne, wahały się w przedziale 80-110 USD za baryłkę, nawet pomimo kryzysu strefy euro i arabskiej wiosny. Jednak w latach 2014-16 kumulujące się zmiany zachwiały równowagą między podażą a popytem i wywołały sięgającą 70% przecenę. Po stronie popytowej nastąpiło spowolnienie wzrostu Chin. Ale kluczowy był przewrót kopernikański po stronie podażowej: za sprawą rewolucji łupkowej Stany Zjednoczone znów stały się wielkim producentem ropy. Nawiązanie współpracy między OPEC a głównym konkurentem Rosją i wspólne dokonanie cięć w produkcji doprowadziło w latach 2017-19 do częściowego odrobienia strat i stabilizacji cen w przedziale 40-60 dolarów USD.

Rynek ropy wobec pandemii koronawirusa SARS-CoV-2

Bezprecedensowy szok popytowo-podażowy wywołany przez pandemię koronawirusa SARS-CoV-2 sprowadził na rynek ropy historyczny krach, zbijając ceny ropy do poziomu ok. 20 USD za baryłkę, tj. najniższego w historii uwzględniając inflację. Co więcej, w poniedziałek 20 kwietnia cena ropy WTI w kontraktach terminowych na maj spadła po raz pierwszy w dziejach rynku do ujemnego poziomu - producenci płacą, aby pozbyć się zapasów ropy z magazynów.

Najnowsze prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią o spadku światowego PKB aż o 3%. W ujęciu rynku ropy, Międzynarodowa Agencja Energii spodziewa się spadku konsumpcji ropy o 7 mln baryłek dziennie, tj. 10% zużycia.

Niemniej jednak, zapowiedziane przez OPEC+ 13 kwietnia bezprecedensowe ograniczenie produkcji w okresie maj-czerwiec o 9,7 mln baryłek dziennie i kolejne cięcia w horyzoncie aż do 2022 r. w połączeniu z choćby ograniczonym odbiciem ogólnogospodarczym wraz z odmrażaniem aktywności gospodarczej otwierają drogę do pewnej stabilizacji cen ropy na niskim pułapie.

Bieżące zawirowania na rynku ropy nie powinny również przysłaniać perspektywy długookresowej. Jakkolwiek transformacja energetyczna w stronę LNG, OZE i elektromobilności zapowiada schyłek ropy naftowej jako głównego źródła energii na świecie, w nadchodzących dekadach jej znaczenie utrzyma się. Autorytatywny dla branży energetycznej BP Energy Outlook przewiduje jeszcze dwie dekady umiarkowanego wzrostu ropy, stymulowanego przede wszystkim przez rozwój demograficzny i gospodarczy Azji Południowej.

Rynek ropy – ujęcie branżowe

Branża morska jest jednym z najbardziej podatnych na wahania cen ropy sektorów gospodarki. Rynek ropy oddziałuje na nią na wielu płaszczyznach i w niejednorodny sposób.

Pierwszoplanową z nich jest wolumen handlu międzynarodowego, którego koniunktura w branży transportu morskiego stanowi pochodną. Światowa Organizacja Handlu wstępnie szacuje, że w 2020 r. spadnie on o między 13% a 32%; dla porównania, w wyniku światowego kryzysu finansowego 2008 r. spadł o 9%. Mimo tak dramatycznego spadku, operatorzy transportu morskiego są dziś w lepszej sytuacji. Po kryzysie 2008 r. nastąpiła globalna konsolidacja branży oraz z mozołem ograniczono nadpodaż tonażu, w skutek czego dziś armatorzy nie są zmuszeni obniżać stawek frachtowych aż tak mocno, jak miało to miejsce podczas poprzedniego załamania koniunktury.

Ceny paliwa okrętowego stanowią 50-60% kosztów operacyjnych, a w okresie maksimów cen ropy dochodziły nawet do ¾. Idące za spadkiem cen ropy niższe ceny paliwa okrętowego stanowią pewne odciążenie dla branży transportu morskiego. Jest to tym istotniejsze, że wprowadzone wraz z początkiem bieżącego roku w ramach agendy IMO 2020 zaostrzone limity emisji tlenku siarki w paliwie okrętowym doprowadziły do dużego wzrostu popytu na paliwo oparte na rzadziej występującej lekkiej ropie, tj. o niskim stopniu zasiarczenia, i wzrostu jego ceny z ok. 250 USD za tonę w 2015 r. do ok. 600 USD pod koniec 2019 r. A bieżąca sytuacja na rynku ropy w perspektywie długookresowej nie wpłynie na dążenia IMO do wprowadzania dalszych norm środowiskowych paralelnie do Porozumienia Paryskiego ani trendu ku eko-modernizacji w branży transportu morskiego – choć coraz bardziej prawdopodobne, że opóźni ich realizację.

Blisko połowa wydobywanej na świecie ropy transportowana jest drogą morską. Choć gwałtowny spadek popytu na ropę powinien pociągnąć stawki frachtowe tankowców w dół, tym razem stało się inaczej. Rekordowo niski poziom cen ropy w połączeniu z jej nadprodukcją sprawił, że producentom bardziej opłaca się ją magazynować w oczekiwaniu na poprawę koniunktury niż sprzedawać. W efekcie w minionych tygodniach stawki frachtowe wynajmowanych w tym celu tankowców poszybowały do poziomu ok. 300 tys. USD za dzień, stając się głównym czynnikiem utrzymywania się na wysokim poziomie indeksu koniunktury w branży shippingowej ClarkSea Index pomimo dekoniunktury w innych segmentach rynku transportu morskiego związanej z zamrożeniem popytu na surowce oraz zatrzymaniem produkcji w Chinach. Obecnie cena frachtu stabilizuje się na poziomie ok. 170 tys. USD za dzień. W warunkach nadpodaży ropy szacowanej na blisko 15 mln baryłek dziennie i błyskawicznie zapełniających się zdolności magazynowych, armatorzy tankowców jeszcze przez wiele tygodni będą beneficjentami sytuacji. Z drugiej jednak strony, wraz z gwałtownym spadkiem popytu na ropę, przed segmentem tym rysuje się groźba dekoniunktury, której nie zrekompensują obecne zyski z magazynowania ropy.

Z perspektywy branży stoczniowej bardzo istotny jest wpływ cen ropy na segment offshore – budowa i remontowanie platform wiertniczych do eksploatacji złóż podmorskich oraz statków do ich obsługi. Jego znaczenie dynamicznie rośnie od lat 2000-nych. Sektor offshore odpowiada za blisko 30% światowego wydobycia ropy. Ze względu na nadpodaż surowca globalny poziom inwestycji w sektor offshore stale spada od rekordowego roku 2014, w którym osiągnął pułap 350 mld USD. Jeszcze w styczniu br. firma analityczna branży energetycznej Rystad Energy spodziewała się nadejścia nowego cyklu inwestycji w sektor offshore wraz z 2021 rokiem, ale krach na rynku ropy stawia pod znakiem zapytania optymistyczne prognozy w perspektywie średniookresowej. Jednak w perspektywie długookresowej inwestycje w sektor offshore będą niezbędne dla zachowania mocy produkcyjnych, jak również nowej dynamiki nada mu dynamiczny rozwój morskiej energetyki wiatrowej.


Opracowanie: Wydział Przemysłu Okrętowego MGMiŻŚ na podstawie BP Energy Outlook 2019, Clarksons Research Shipping Intelligence Weekly, IEA Oil Market Report, IEA World Energy Outlook 2019, IMF World Economic Outlook, Obserwator Finanowy, OECD Economic Outlook, UN DESA World Economic Situation and Prospects, UNCTAD Review of Maritime Transport i in. Czytaj tekst oryginalny...



Zaktualizowano: 22 kwi 2020

Gospodarczym tematem numer jeden powinna być susza, która według Marka Gróbarczyka może być największa od pięćdziesięciu lat, to kolejny czynnik wpływający na spodziewany kryzys.



Minister Gróbarczyk: Przygotowaliśmy specjalną ustawę, która przyśpieszy inwestycje zabezpieczające Polskę przed suszą


"W marcu padało najmniej w ciągu ostatnich 30 lat. Na obszarze całego kraju opady stanowiły 67 proc. średniej wieloletniej, w pasie Polski centralnej – nawet poniżej 40 proc. Marcowy deficyt opadów, po wyjątkowo ubogiej w opady tegorocznej zimie powoduje, że znów w Polsce pojawia się ryzyko suszy" – napisano w komunikacie Wód Polskich.


Obserwacje i analizy ekspertów z IMGW-PIB wskazywały, że jeśli jesień i zima 2019/2020 nie będą obfitować w deszcze oraz opady śniegu, susza wystąpi również w 2020 roku. Już w styczniu z analiz zdjęć satelitarnych oraz pomiarów wilgotnościowych gleb i wód w Polsce jasno wynikało, że sytuacja jest zła. Brak intensywnych opadów deszczu wpłynie na pogłębianie się suszy przede wszystkim na terenach rolniczych. Słabe opady w pierwszym kwartale 2020 r. nie pozwoliły uzupełnić niedoborów z 2019 roku. W większości były to opady deszczu (śnieg notowano praktycznie tylko w górach), które w okresie zimy i przedwiośnia szybko spływają do rzek nie zasilając wód gruntowych.


- Głównym czynnikiem, który skłonił nas do rewizji naszej ścieżki cen żywności w górę jest pogłębiająca się susza w Polsce. Jeśli obserwowane obecnie warunki agrometeorologiczne utrzymają się w kolejnych miesiącach, będzie miało to istotny negatywny wpływ na wielkość krajowej produkcji rolnej. Stąd na podstawie długoterminowych prognoz pogody w naszej prognozie założyliśmy, że tegoroczne warunki agrometeorologiczne będą podobne jak w 2019 r. (wcześniej przyjmowaliśmy założenie, że będą one lepsze niż ubiegłoroczne). W konsekwencji produkcja rolna w kategoriach szczególnie uzależnionych od warunków pogodowych (warzywa, owoce, zboża) ukształtuje się na poziomie zbliżonym jak w 2019 r. – czytamy w raporcie Credit-Agricole.


- Zakładamy, że w kolejnych miesiącach zajdą procesy dostosowawcze i nadwyżki produkcji zostaną w znacznym stopniu zagospodarowane poprzez inne kanały dystrybucji (m.in. żywność, która do tej pory trafiała do restauracji i hoteli będzie sprzedawana poprzez sklepy). Jednocześnie można oczekiwać, że wraz ze stopniowym otwieraniem gospodarek swoją działalność wznawiać będą również restauracje i hotele, w szczególności w krajach będących głównymi importerami polskiej żywności czyli m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji). Dostrzegamy jednak istotne prawdopodobieństwo, że do tego czasu wielu producentów rolnych zmuszonych będzie ograniczyć swoją produkcję – dodano w raporcie.

- W konsekwencji wraz z późniejszym udrożnieniem kanałów dystrybucji zredukowana podaż może nie nadążyć za wzrostem popytu oddziałując w kierunku wzrostu cen – czytamy dalej.


W koszyku inflacyjnym GUS żywność i napoje bezalkoholowe stanowią blisko 25 proc. wszystkich wydatków. Dane te pochodzą z badań budżetów gospodarstw domowych w 2019 r., kiedy struktura wydatków wyglądała odmiennie niż w czasach pandemii. W obecnej sytuacji pewne „inflacyjne pocieszenie” mogą stanowić ceny paliw, których spadek będzie negatywnie wpływał na inflację.


W MGMiŻŚ przygotowano specjalną „ustawę przeciwsuszową”, która usprawni proces przeprowadzenia inwestycji poprawiających bilans wodny Polski. – Chcemy umożliwić szybką realizację dla inwestycji niezbędnych do zabezpieczenia naszego kraju przed coroczną suszą – mówi Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.


– To jedyny sposób, by przyśpieszyć systemową walkę z coroczną już suszą – mówi minister Gróbarczyk. Jego zdaniem dzięki specustawie wiele inwestycji wodnych uda się zrealizować znacznie szybciej, co przełoży się na minimalizację niedoborów wody. Specustawa ma skrócić okresy przygotowawcze do inwestycji, a także usprawnić procesy pozyskiwania wszelkiego rodzaju pozwoleń. Wkrótce ustawa zacznie procedurę legislacyjną.


Aby sprawniej walczyć z suszą, w zeszłym roku rząd przyjął założenia do Programu Rozwoju Retencji. To pierwszy w historii ogólnopolski i kompleksowy plan zwiększenia współczynnika retencji wody w Polsce z obecnych 6,5% do 15% w 2027 roku. Realizacja programu to w sumie 94 inwestycje wodne warte ponad 12 mld złotych, a część z tych inwestycji jest już realizowana.


W ramach przeciwdziałania skutkom suszy Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie realizuje już inwestycje, które wpływają na poprawę bilansu wodnego kraju. Na 2020 r. zostały zabezpieczone są środki w wysokości prawie 400 mln zł na realizację w sumie ponad 4 tys. zadań utrzymaniowych na ciekach wodnych.


– W związku z kolejnymi prognozami dot. suszy w tym roku będą podjęte dodatkowe działania na łączną kwotę 154,7 mln zł w perspektywie realizacji do 3 lat. Natomiast już tym roku zrealizowane zostaną zadania na kwotę 60 mln zł – zapowiada minister Gróbarczyk. Będą to działania przede wszystkim dla terenów rolniczych, takie jak udrażnianie cieków wodnych czy modernizacja małych urządzeń wodnych, które najszybciej poprawią sytuację regionów najbardziej zagrożonych w tym roku suszą. Jeszcze w tym tygodniu Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej ogłoszą pierwsze postępowania przetargowe.


IMGW-PIB we współpracy z MGMiŻŚ oraz PGW Wody Polskie przygotowało specjalna platformę internetową stopsuszy.imgw.pl, która w jednym miejscu skupia wszystkie dane i analizy służące do monitorowania stanu wód i sytuacji hydrologicznej w całym kraju. Serwis działa 24/7 przez cały rok a dane prezentowane są w czasie rzeczywistym. Od czerwca br. rusza system ostrzegania hydrologicznego w postaci komunikatów (media, emarketing, social media, www) dotyczące suszy m.in.: aktualne stany wód, wilgotność gleby, wartości parowania i inne istotne informacje.

Zaktualizowano: 22 kwi 2020

Domy Pomocy Społecznej to miejsca szczególnie narażone na atak koronawirusa. Wszystko dlatego, że szpitale właśnie tam odsyłają na kwarantannę tych mieszkańców DPS–ów, którzy są podejrzani o zakażenie. To oznacza, że izolacji muszą poddać się wszyscy lokatorzy ośrodka. Obecnie epidemia COVID–19 dotarła do 24 placówek.


Koronawirus w DPSach


DPS to w skrócie Dom Pomocy Społecznej. To placówka państwowa finansowana przez Rząd, zapewniająca całodobową opiekę osobom, które zazwyczaj nie mają rodziny i znajdują się w tragicznej sytuacji finansowej. Jest to odpowiednik Domu Dziecka, z tym, że skierowany głownie do seniorów i osób niepełnosprawnych. Ich mieszkańcami są osoby w podeszłym wieku, niepełnosprawne intelektualnie (zarówno dzieci, młodzież, jak i dorośli) lub fizycznie, przewlekle chore lub uzależnione od alkoholu, odpowiednio do rodzaju DPS–u.


Według informacji których w poniedziałek 20 kwietnia udzieliła minister pracy Marlena Maląg epidemia COVID–19 dotarła do 24 placówek. Liczba zakażonych to 311 osób z 81 tysięcy pensjonariuszy w całym kraju. Rząd PiS podkreśla, iż zachorowało jedynie 0,36 proc. mieszkańców i zapewnia, że ma wszystko pod kontrolą.


Od miesiąca Domy Pomocy Społecznej alarmują o brakach sprzętowych w związku z epidemią koronawirusa. Nie ma wystarczającej liczby środków ochrony osobistej takich jak maseczki, rękawiczki, przyłbice czy kombinezony. Brakuje też personelu w sytuacji, gdy część kadry sama zapada na COVID–19 i wymaga opieki podobnie jak pensjonariusze ośrodków.


Odpowiedź rządu PiS


Nawet 1 miliard złotych z funduszy unijnych na wsparcie domów pomocy społecznej (DPS) i innych instytucji opiekuńczych mogą przeznaczyć marszałkowie województw. Wytyczne ministra funduszy i polityki regionalnej w tej sprawie obowiązują od tygodnia. Część województw uruchomiło już ponad 125 milionów złotych. Inne przygotowują podobne projekty. Pomoc jest elementem Funduszowego Pakietu Antywirusowego, który powstał w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.


Osoby korzystające z usług DPS i innych instytucji całodobowego pobytu (na przykład w domach dziecka czy domach seniora), są szczególnie narażone na zarażenie COVID-19. Przebywają w większych skupiskach, często są w grupie ryzyka ze względu na wiek lub choroby współistniejące. W trudnej sytuacji jest też personel tych instytucji.


Dla przykładu – województwo śląskie rozpoczyna realizację projektu pn. „Śląskie Pomaga”, z budżetem ponad 13 milionów złotych. Skierowany jest on do podmiotów prowadzących placówki opieki całodobowej dla osób starszych i niepełnosprawnych funkcjonujące w systemie pomocy społecznej oraz ochrony zdrowia. Zakres projektu obejmuje m.in. zakup środków ochrony indywidualnej oraz dezynfekcyjnych, sprzętu niezbędnego do zapewnienia bezpieczeństwa pracowników i osób przebywających w placówkach oraz dodatkowe finansowanie wynagrodzeń.

Województwo kujawsko-pomorskie uruchomiło pakiet wsparcia systemu usług społecznych o wartości 41 milionów złotych, w tym 35 milionów złotych z funduszy unijnych. Planowany jest między innymi zakup środków ochrony osobistej dla ponad 11 tysięcy osób (2,7 miliona sztuk rękawiczek jednorazowych, 2 miliony masek jednorazowych i 50 tysięcy kombinezonów ochronnych oraz ponad 200 tysięcy litrów płynów dezynfekcyjnych) i dodatkowe wynagrodzenie dla blisko 5 tysięcy osób bezpośrednio zaangażowanych w opiekę nad osobami starszymi w ich domach oraz domach pomocy społecznej i zakładach pielęgnacyjno-opiekuńczych w całym regionie. Województwo planuje także zakup 10 tysięcy testów w kierunku Covid-19. Dodatkowo planowane jest przygotowanie 250 miejsc w ośrodkach, do których przenoszone będą osoby starsze, które nie będą mogły liczyć na pomoc w miejscach zamieszkania, a także pensjonariusze zakładów opiekuńczych i podopieczni schronisk dla bezdomnych. Rolę takich ośrodków pełnić będą sanatoria należące do samorządu województwa.


Z kolei województwo zachodniopomorskie zwiększyło o ponad 14 milionów złotych wartość dwóch projektów pozakonkursowych realizowanych w programie regionalnym. Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej zaplanował m.in.: zakup środków ochrony osobistej dla osób prowadzących usługi społeczne w takich instytucjach, jak DPS czy placówki opiekuńczo-wychowawcze, wsparcie w zakresie sprawowania opieki nad osobami zależnymi i zagrożonymi ubóstwem i wykluczeniem społecznym, mobilne pogotowie opiekuńcze dla osób dotkniętych COVID-19, wymagających opieki i zabezpieczenia potrzeb życiowych/społecznych, wykorzystanie mieszkań wytchnieniowych dla organizacji turnusów wytchnieniowych/opiekuńczych w sytuacji, gdy opiekunowie osób zależnych są poddawani kwarantannie lub zachorują na COVID-19.

Województwo warmińsko-mazurskie planuje przeznaczyć od 10 do 16 milionów złotych dla Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Olsztynie na różne przedsięwzięcia dla pracowników i podopiecznych instytucji zajmujących się opieką nad osobami zależnymi, w celu powstrzymania rozprzestrzeniania COVID.

To tylko wybrane przykłady, inne regiony również przygotowują podobne projekty.



bottom of page